W genealogii jak w historii naukach niewielu,
czym bardziej się cofasz do tyłu,tym bliższą masz drogę do celu”

(Stanisław L. Pieniążek, 2004)

Genealogia wczoraj i dziś.

             Zaczynając swoją przygodę z genealogią miałam 14 lat. Czasy to były odległe ;) Nie było komputerów, internetu, indeksacji czy wyszukiwarek grobów. Wszystko na czym się opierałam w swoich poszukiwaniach, to dokumenty, spisy czy też opowieści rodziny (dobrze, że MOJA rodzina popierała moje hobby i nie mówiła po co to chcę wiedzieć). Dzięki siostrze mojego dziadka mogłam poznać wtedy zupełnie mi nieznanych pradziadków. Co prawda w późniejszych czasach musiałam te dane uaktualnić i wyprostować, ale...nie było by zabawy :) Do tego wujek Jurek z Warszawy, który był też zapaleńcem genealogii ! Skarbnica wiedzy ! Oboje już odeszli, ale pamięć o nich nigdy nie zgaśnie. Pozostawili mi tak wiele wiedzy o przodkach... To dzięki cioci, siostrze dziadka Edmunda przepadłam w otchłani akt.

              Najfajniejszym okresem w poszukiwaniach stał się okres, gdy stałam się posiadaczką komputera. Co prawda internet był wtedy w powijakach i szczytem marzeń było mieć Neostradę na modemie, ale udało się zdobyć jakiś bezprzewodowy. Szybkość powalała, ale można już było zassać program genealogiczny Family Tree. Nie było oczywiście wtedy zindeksowanych akt. Oj ile ja się napisałam listów do plebanii , ile ich wysłałam... księża zarobieni nie odpisywali...a najczęstrza odpowiedz to to, że akty zostały spalone w czasie działań wojennych ! Nie było to oczywiście w wielu przypadkach prawdą. Po latach odnalazłam skany tych aktów. zachowały się w idelanym stanie !
              No ale teraz mamy XXI wiek i dostęp do większości akt. Nie trzeba wychodzić z  domu, by zobaczyć grób przodka z drugiej części Polski, spisać daty z nagrobka itp. Akty urodzeń, małżeństw czy zgonów są w dużej mierze zindeksowane, a te których nie ma w internecie można bezproblemowo zamówić w archiwach pisząc jedynie maila.

              Na dokładkę liczba publikacji, repaintów czy sprzedaży książek związanych z genealogią i naukami pomocniczymi historii, spisami szlachty, urzędników itp. wzrosła. Patrząc na swoją bibliotekę aż nie wierzę, że stałam się posiadaczką takich unikatów. Na niektóre książki m.in. "Urzędnicy inflanccy XVI-XVII w." polowałam prawie 10 lat. Ale się udało. Mogę sprawdzić swoich przodków :)

Piękne nastały czasy dla genealogów :)